Otóż nieuchronnie człowiecza droga szukania sensu sprawia, ze za każdym, nawet tym najobszerniejszym znalezionym istnieniem znajdzie się obszar niepojęty, nad którym nie panuję, którego poznawczo me ogarniam. Jak ten obszar nazwiemy, przyrodzonym czy nad-, jakim imieniem własnym go określimy i czy będziemy określali w ogóle – to wydaje się mniej ważne i jest przesądzane w dużej mierze dzied2,iczoną kulturą. Dla moich obecnych rozważań ważne jedynie jest to, zc logika szukanego i wciąż odraczanego sensu… że ów tok przechodzenia od istnień „szczegółowych” ku coraz bardziej „ogólnym” nieuchronnie wyprowadza poznającego poza jego kondycję egzystencjalną, czyli ludzką, a wreszcie i poza znaną mu kondycję ziemską – i wprowadza w nie dające się rozumieć, niepoznawalne.