Dopiero wychodząc ku czemuś i dobrowolnie uzależniając się od tego; dopiero utożsamiając się wewnętrznie z obszerniejszymi istnieniami i przyjmując ich interes za swój, znajduję cel działania, który uruchamia moją wynalazczość, znajduję „temat życia”, który wyzwala wewnętrzną wolność. W przeciwieństwie do tamtej wolności, absolutnej lecz negatywnej, wolności od czegoś, o którą kusiłem się daremnie, dopiero teraz doświadczam wolności pozytywnej, czyli twórczej – wolności ku czemuś. To zresztą sprawy już znane i opisywane wielokrotnie w literaturze filozoficznej, rozważane przez Lutra, Hegla, Marksa, Nietzschego. I jakkolwiek wciąż nie wyczerpują jeszcze ludzkiej wolności, to jednak mogą wyjaśnić sygnalizowany tu paradoks twórczy. Paradoks odkrywczości zawsze już ograniczonej – nowatorstwa zawsze uwarunkowanego, zawsze już zdeterminowanego czyraś, co pochodzi spoza mnie – które jest jedynym prawdziwym, kulturowo skutecznym nowatorstwem.