Należy więc wnosić, że prawdziwy twórca, czy szerzej – każdy wolny i świadomie działający człowiek powinien być tego samolubnego płaza przeciwieństwem… Ale oto innemu wielkiemu artyście „wydawało się zawsze, że to ohyda – być człowiekiem użytecznym”. Jego zdaniem, twórca z natury swej jest dandysem, który „winien żyć i spać przed lustrem”. „Dyndys nie robi nic. We wszelkiej funkcji jest coś prostackiego. Czy wyobrażacie sobie dandysa, który przemawia do ludu? Chyba dla kpiny”. Dandyzm bowiem to „rodzaj kultu samego siebie, który jest trwalszy od szczęścia, jakie można znaleźć w drugiej osobie”. „Jest to przyjemność zadziwiania i dumna satysfakcja, że samemu nie jest się nigdy zadziwionym”… To z kolei Baudelaire z Dzienników poufnych.