Tak więc wcale nie muszę być zagrożony więzieniem, żeby prowadząc samochód starać się nie przejechać przechodnia. Wystarczy, że poczuję się „wistniony” w ludzkość, że przyjmę za swoje preferencje gatunku, abym chronił każde ludzkie życie. I dlatego właśnie wielu swych uzależnień, od przepisów drogowych, od innych norm współżycia, które mnie zobowiązują i wiążą, nie odczuwam jako zewnętrznego ograniczenia wolności. Dokonuję tego sam, „od wewnątrz” – za sprawą owych obszerniejszych wymogów zinternalizowanych przeze mnie, za sprawą wyznawanych wartości.Zinternalizowane wartości są „moim”, zamieszkiwanym przeze mnie światem. Im ten świat przestronniejszy, tym więcej powietrza i lepsze samopoczucie. I przeciwnie – im ciaśniej szy świat, tym będzie mi duszniej. Tak np. zwracając uwagę wyłącznie na własną osobę i chcąc jak „płaz w skorupie” uniezależnić się od otoczenia, od jego zakazów i wiążących mnie norm, dostrzegam i odczuwam akurat jedynie to, co moje Ja ogranicza.