Jest tak, jak gdybym musiał wszystko po kolei obdarzać uczuciami aby zrozumieć ich niewystarczalność, niewystarczalność obdarzanych mmi istnien. Tak konstatuję zjawisko „odraczania się” sensu. Sens zawsze jest tym co objawia się mi w horyzoncie obszerniejszego istnienia – obszerniejszego niż to, w którym akurat usiłuję sens znaleźć. Muszę zatem wykroczyć poza to istnienie… a więc poza każde wyobrażalne istnienie – i dojść do jakiegoś istnienia niewyobrażalnego, którego nie pojmuję, które mi jest już niedostępne. Dopiero ono stanowi kres drogi Proszę zrozumieć. Nie tylko mogę dojść, ale zwyczajnie muszę-, logika ukanego i wciąż odraczanego sensu nieuchronnie mnie tam prowadzi i zaprowadzi.